Przeglądając zdjęcia z kolekcji, tym razem zdecydowaliśmy się zaprezentować fotografię wykonaną w marcu 1915 r. na Jeziorze Oleckie Wielkie. Nie jest to typowa fotografia wojenna przedstawiająca żołnierzy pozujących z bronią, na polu walki, ewentualnie nad grobami poległych towarzyszy. Gdyby nie naniesiona odręcznie data, wskazująca na czas jej wykonania, ta pozowana fotografia, równie dobrze mogłaby być zrobiona w czasach pokoju, podczas zwyczajnego, beztroskiego przejazdu saniami po zamarzniętym jeziorze.

Fot. 1. Przejazd saniami po Jeziorze Oleckie Wielkie. Ze zbiorów Z archiwum „O”.
Jak zawsze przy tego typu fotografiach, przed ich publikacją na blogu, staramy się zidentyfikować bądź potwierdzić miejsca w których zostały wykonane. W tym przypadku, szczególnie pomocnym okazało się opracowanie pod red. dra Klausa Krecha Treuburg. Ein Grenzkreis in Ostpreußen, w którym opublikowano kolorową fotografię z 1941 r., przedstawiającą gospodarstwo „Schneeberg”. Jej skan prezentujemy poniżej.

Fot. 2. Gospodarstwo „Schneeberg”. Wyk. Carl Grunwald. Treuburg. Ein Grenzkreis in Ostpreußen, red. dr Klaus Krech.

Fot. 3. Widok od strony miasta na gospodarstwo „Schneeberg”. Przygotowanie Józef Kunicki.
Porównanie szczegółów na obu fotografiach (Fot. 1 i 2) potwierdza wcześniejsze przypuszczenia, że zdjęcie w 1915 r. zostało wykonane na tle wspomnianego gospodarstwa. Z naszymi ustaleniami zgodził się również Pan Józef Kunicki, który przy tej okazji opowiedział nam o historii tego miejsca:
„Na skarpie za Jeziorem Oleckie Wielkie (od strony wsi Możne) znajdują się pozostałości gospodarstwa «Schneeberg» («Śnieżna Góra»). Nazwa prawdopodobnie pochodziła stąd, że zimą wiatry północne i północno-wschodnie nawiewały na skarpę duże ilości śniegu, który wiosną zalegał w tym miejscu przez wiele dni zanim się roztopił. (…) W tym miejscu znajdowała się przeprawa łodzią dla ludzi nazywana przez mieszkańców «Holüber» (słowo oznacza: okrzyk do przewoźnika, którego z przeciwległego brzegu prosi się o przeprawę: przeprawcie mnie, zabierz mnie/nas!).
Jeszcze w latach sześćdziesiątych XX wieku, aby skrócić drogę z Możnych do Olecka także można było skorzystać z pomocy przewoźnika. Na wysokiej skarpie Jeziora Oleckie Wielkie (na wysokości ulicy Mazurskiej nr 5) siedział starszy pan i czekał na znak lub okrzyk z drugiej strony jeziora. Przewoźnika nazywaliśmy Kończyk. Od czytelników FB dowiedziałem się, że miał na nazwisko Józef Kończyk i był dziadkiem mojego kolegi «z ulicy». Zapłatą za przewiezienie łodzią były drobne pieniądze lub towary spożywcze przewożone na targ do Olecka. Nadal na zboczu nad jeziorem jest zapomniana, zarośnięta trawą, zygzakowata, kręta dróżka. Kiedy spacerując nad jeziorem przechodzę w pobliżu to przypominam sobie pochyloną sylwetkę Pana Józefa siedzącego na «skarpie» i patrzącego na jezioro.

Fot. 4. Zarośnięte podejście do dawnego gospodarstwa „Schneeberg”. Wyk. Józef Kunicki.

Fot. 5. Miejsce przeprawy. Przygotowanie Józef Kunicki.
Postanowiłem znaleźć więcej informacji o opisanej przeprawie na mapach topograficznych. Na mapie z 1930 roku jest oznaczenie informujące o istniejącej w tym miejscu «przeprawie łodzią dla ludzi» – K.F. – Kahnfähre. Przeprawa zaczynała się przy uliczce dochodzącej do jeziora (dzisiaj koło policji) na drugą stronę jeziora do miejsca zwanego «Holüber» – przystań przy «Śnieżnej Górze». W gospodarstwie położonym nad jeziorem przed II wojną światową mieszkała rodzina Tertel. Z tej rodziny, w trakcie wojny francusko-pruskiej 1870-71, poległ służący w 2 Kompanii 43 Ostpreußisches Infanterie-Regiment muszkieter Tertel Mathis.

Fot. 6. Friedrich Tertel, 1930 r. Treuburg. Ein Grenzkreis in Ostpreußen, red. dr Klaus Krech.

Fot. 7. Friedrich Tertel. Treuburg. Ein Grenzkreis in Ostpreußen, red. dr Klaus Krech.

Fot. 8. Pradziadek opiekujący się wnukiem. Treuburg. Ein Grenzkreis in Ostpreußen, red. dr Klaus Krech.
Na innej mapie z 1935 roku trasa przeprawy jest zaznaczona 100 metrów bardziej na południe i przebiega dokładnie w tym miejscu jak po wojnie. Pozostałości fundamentów gospodarstwa «Schneeberg» pozostały do dzisiaj. Na Wiewiórczej Ścieżce blisko tego miejsca jest ławka, z której jest piękny widok na miasto z górującymi nad domami wieżami obu kościołów.

Fot. 9. Widok na miasto. Wyk. Józef Kunicki.

Fot. 10. Widok na Olecko od strony dawnej przystani „Schneeberg”. Wyk. Józef Kunicki.
Zimą, kiedy pokrywa lodowa była na tyle wytrzymała aby utrzymać ciężar zaprzęgu konnego z saniami, często skracano drogę do Możnych przejeżdżając przez jezioro. Przy wschodnim brzegu jeziora skarpa była tak stroma, że nie było miejsca aby przejechać do wsi. Był jeden wyjątek koło miejsca nazywanego «Dworczyska». W XVI wieku był tam domek myśliwski (Jagdbude Oletzko). Pamiętam z lat siedemdziesiątych XX wieku liczne ślady płóz na powierzchni zamarzniętego jeziora prowadzące do tego miejsca.”

Fot. 11. Trasa zimowej przeprawy saniami. Topographische Karte 1:25000 (Messtischblätter), Treuburg 19101, Reichsamt für Landesaufnahme, Berlin 1940. Przygotowanie Józef Kunicki.
Na zakończenie wpisu pozostawiliśmy historię, która jak ulał pasuje do ludowego przysłowia „Kto drogi skraca, do domu nie wraca”. Jak wskazał Pan Józef Kunicki: „w numerze 96 Gazety Ludowej z 9 grudnia 1896 roku, ukazującej się w Ełku (dawnym Lyck), znalazła się taka oto wiadomość nadesłana z «oleckowskiego»: «Że podróż z Margrabowy [Olecka] do Mosznów [Możnych] 12 godzin trwać może, także się zdarza. A wydarzyło się to chałupnikowi Ch. Powracając z targu o godzinie 4 po południu, Ch. wsiadł do łodzi i chciał nią zajechać do Mosznów [do przepłynięcia miał najpewniej około 300 metrów, przy wodzie stojącej taki dystans powinien był pokonać w 10-15 minut]. Będąc na środku jeziora, kra lodowa była tak gęstą, że Ch. pomimo wszystkich sił nie mógł dalej jechać. Nadszedł i zmrok, a Ch. czuł się tak zmęczonym, że o dalszej jeździe nie było mowy. Począł więc wołać o ratunek, który po kilkogodzinnej pracy przebił się przez krę i wyratował skostniałego i zamarzłego chałupnika.» Szybciej byłoby na piechotę. Obejście jeziora od południa zajęłoby jakąś godzinę z kwadransem (około 5 km), od północy niecałe 2 godziny (około 6,5 km). Ale może Ch. był zapalonym wioślarzem ;)”.